CZUWAJ!

W dniach 03-06.11.2023 Komisja Historyczna odwiedziła mroźne Bergen będące jednym z największych portów Norwegii i jednocześnie drugim co do wielkości miastem. Co było celem? Oddanie hołdu przedwojennemu hufcowemu. Ale nie uprzedzajmy faktów…

Oto epopeja komisyjno-historyczna w czterech aktach.

DZIEŃ 1

Nasza podróż rozpoczęła się od bardzo wczesnego zameldowania się na lotnisku w Pyrzowicach. Jak wczesnego? Punkt 4:00 byliśmy już na miejscu. Przejście wszystkich procedur zajęło trochę czasu, ale o 6:10 siedzieliśmy już wygodnie na pokładzie samolotu i szykowaliśmy się do startu. To znaczy piloci się szykowali do startu, my tylko siedzieliśmy.

Szczęśliwi ci, którzy coś widzieli z okien i zrobili zdjęcia dla reszty. Podróż trwała zaledwie dwie godziny, ale przez ciągłe turbulencje czuliśmy, jakby trwała co najmniej 120 minut! W końcu zeszliśmy poniżej pułapu chmur i łał…. fiordy widziane z tak wysoka robią niesamowite wrażenie. Potem około godziny 8:30 wylądowaliśmy na lotnisku Bergen Friesland.

Następnie wsiedliśmy do tramwaju, który zabrał nas do centrum Bergen, skąd podreptaliśmy do Centrum Skautowego, które jest jednocześnie harcówką, hufcem jak i sklepem lokalnych skautów. Jednakże okazało się, iż jesteśmy za wcześnie, więc udaliśmy się zażyć inteligenckiego śniadania (kawa + ciasto) w lokalnej kawiarni, która szczęśliwie była kilka kroków dalej.

Na nasze szczęście, gdy wróciliśmy pod Centrum Skautowe, okazało się, że nasz osobisty druh dobrodziej – Endre Halland jest już w środku. Podwójnie szczęśliwy był zaś Jakub Tetla, bo zostawił tam worek z wędlinami i nikt nie zdążył zadzwonić po patrol saperski. Druh Endre prowadzi sklep z artykułami turystycznymi i składnicę oraz jest szefem duhny dobrodziejki – Magdaleny Rong, dzięki której nie przeżyliśmy szoku kulturowego porównywalnego ze wstrząsem anafilaktycznym.

Od słowa do słowa dał nam możliwość otwierania zdalnie drzwi do harcówki i opowiedział co nieco o obiekcie i wielkich planach na sobotę (o tym później). W ramach naszej bezmiernej wdzięczności wręczyliśmy mu paczkę KOPALNIOKÓW. Szczęść Boże!

Nie chcąc tracić czasu ruszyliśmy na cmentarz Bergen Solheim, aby poszukać mogiły druha Alojzego Nieszporka. Nie zajęło nam to długo. Na miejscu oddaliśmy należne honory.

Z nekropolii powędrowaliśmy do Muzeum Marynistycznego w Bergen i tam po raz kolejny los się do nas uśmiechnął, gdyż zwiedziliśmy je za darmo. Nie będziemy opisywać ze szczegółami co tam widzieliśmy, żeby niepotrzebnie nie psuć komuś niespodzianki. Wystarczy powiedzieć, że było to mocne 8/10, nam się raczej podobało.

Następnie poszliśmy coś zjeść i tego dnia większość z nas postawiła na owoce morza, co było strzałem w 10. Serdecznie polecamy! Po posiłku przeszliśmy się do najbardziej zabytkowej części Bergen, czyli dzielnicy Bryggen (Browar). Znajdują się tam domki pohanzeatyckie, które są stale w renowacji, jednakże ich część jest otwarta dla zwiedzających. Ciasne uliczki i wysokie drewniane budynki robią piorunujące wrażenie.

Dość wrażeń jak na jeden dzień. Pojechaliśmy do odległego Rong, gdzie znajdowało się nasze dotychczasowe lokum – harcówka, którą dzieliliśmy z orkiestrą. 

DZIEŃ 2

Pobudka wcześnie rano i śniadanie do łóżka – gofry z nutellą i bitą śmietaną. Potem toaleta poranna i marsz na przystanek autobusowy do centrum Rong. Jakie plany na dzisiaj? Spotkać się z przewodnikiem, który zabierze nas w podróż po Bergen.

Po niespełna godzinie jazdy byliśmy znowu pod Centrum Skautowym. Warto tutaj dodać, że tego dnia skauci z całego „województwa” mieli coś w rodzaju Manewrów Techniczno-Obronnych, w których wzięło udział ok. 700 osób. Było bardzo dużo punktów rozsianych po całym mieście, ale zdecydowanie najtrudniejszy był punkt z goframi (bo tak ciężko było się im oprzeć).

Punkt 12:00 spotkaliśmy się z Erikiem Næsgaard, który prywatnie jest harcerzem i przewodnikiem, a zawodowo w sumie nie wiemy. Teraz uwaga – powitał nas słowami „Dzień dobry państwu”. Chapeau bas. W tym miejscu opisalibyśmy wszystko co nam opowiedział, ale tego nie zrobimy, bo liczymy, że odwiedzą Państwo kiedyś Bergen. Wystarczy wspomnieć o kilku rzeczach, których się dowiedzieliśmy. Primo, Bergen liczy ok. 300 000 mieszkańców i historycznie jest jednym z najstarszych miast w całej Skandynawii. Świadczą o tym liczne ruiny i zabytkowa twierdza – miejsce koronowania królów. Secundo – gdziekolwiek się nie obrócisz,  tam nasz rodak. Tak, Polacy stanowią niemałą mniejszość w mieście. Tertio – znany artysta Ole Bull, którego pomnik znajduje się w Bergen sprzedawał swoim fankom wodę po kompieli. Zupełnie jak współcześni celebryci….

W trakcie wycieczki mogliśmy wziąć udział w jednym z punktów, który polegał na rzucie rzutką ratowniczą. Mieliśmy też okazję do odbycia dialogu ze skautkami, które podarowały nam sprawność. Wycieczkę zakończyliśmy pod znanym nam już dobrze Centrum Skautowym, gdzie podziękowaliśmy uprzejmie Erikowi i zjedliśmy gofry. Na odchodnym sprzedał nam ostanią ciekawostkę, iż w Norwegii również działają liczne organizacje skautowe. Dwie największe to Norges Speiderforbunf (u nich gościliśmy) oraz ta związana z YMCA.

Co na obiad? CHIŃSZCZYZNA. Egzotycznego jedzenia ciąg dalszy. Ciekawe co będzie w niedzielę, może tarantule…..

Po obiedzie przejażdżka promem i szeroko rozumiane tournee po sklepach. Potem znowu na dworzec autobusowy i godzina telepania się do Rong. Tej nocy już nie poszliśmy spać tak szybko. Pomijając fakt, że niektórzy znowu poszli morsować, to przegadaliśmy dobrze do godziny 11.

DZIEŃ 3

Niedziela, zwana przez wielu gnuśną, a przez Norwegów søndag. To właśnie w niedzielę pojawiły się pierwsze nieścisłości we wspólnym planie wyprawy, gdyż niektórzy chcieli iść w góry, a niektórzy chcieli popłynąć promem jak najdalej się da. Z racji tego, że przewodniczący komisji nie jest przykładem funkcji autorytarnej, każdy zrobił co chciał.

I tak druhowie Jakub Tetla, Konrad, Tomasz, Michał i Kacper poszli zdobyć szczyt Ulriken w imieniu Hufca Żory, a druhna Hanna i druhowie Jakub Warzecha i Mieczysław morza i oceany dookoła Bergen. Najlepszą relacją będą zdjęcia, więc z miłą chęcią je zamieszczamy.

Tego dnia na obiad była pizza oraz McDonald. Nie ma to jak lokalne jedzenie.

Wieczorem odbyły się dwie ważne uroczystości, a w zasadzie trzy. Najpierw najmłodsi protegowani – ćw. Jakub Tetla i HO Hanna Miechowicz otrzymali jedyne komisyjne wyróżnienie (czyli zarazem najwyższe) – Drobną Przypinkę, czego im serdecznie gratulujemy. Potem udało nam się po raz pierwszy zobaczyć zorzę polarną, która, co tu dużo mówić, jest doprawdy przepiękna. Zdjęcia nigdy tego nie oddadzą. Na koniec dnia zaś, odbyło się ognisku z udziałem druhny Magdaleny Rong, na którym druh Jakub Tetla otrzymał naramiennik wędrowniczy. Zdecydowanie były to dotychczas najpiękniejsze i najniezwyklejsze okoliczności. Ognisko było również okazją do podsumowania wyjazdu, kilkuletniej pracy całej Komisji Historycznej oraz podziękowania druhnie Rong.

DZIEŃ 4

Co tu dużo mówić, żegnaliśmy Norwegię z wielkim żalem. Bardzo nam się tam podobało. Żegnaliśmy harcówkę, żegnaliśmy Bergen i powoli niknące pod chmurami fiordy. Niedługo przed 12:00 byliśmy już w Pyrzowicach. Czy pocałowaliśmy polską ziemię na powitanie? Chcieliśmy, ale dla dobra Hufca zrezygnowaliśmy. Obyło się też bez okrzyku „BOMBA” dla dzielnych pilotów.

ZDJĘCIA

PODSUMOWANIE

Chcielibyśmy w tym miejscu najserdeczniej podziękować wszystkim, którzy pomogli nam w organizacji naszej historycznej wyprawy:

– Komendzie Hufca ZHP Żory, a w szczególności: hm. Annie Buksie, hm. Krzysztofowi Cogielowi i phm. Marcie Rybak.

– Wszystkim darczyńcom z naszej kwesty na stronie Zrzutka.pl. To dzięki waszemu wsparciu udało nam się zakupić komplet dokumentów z niemieckiego archiwum oraz częściowo opłacić koszta wyżywienia w Bergen.

– Druhnie Magdalenie Rong za zorganizowanie miejsca do spania, kręgu ogniskowego i wyczerpujących odpowiedzi na nurtujące nas pytania.

– Druhowi Endre Halland za użyczenie Centrum Skautowego, abyśmy mogli zostawić w nim nasze rzeczy i chwilę wypocząć.

– Druhowi Erikowi Næsgaard za oprowadzenie nas z wielkim zaangażowaniem po pięknym mieście.

Nie zapominajmy jednak naszego głównego celu, który przyświecał nam już na etapie poszukiwania informacji o druhu Nieszporku. W tym miejscu zwracamy się z apelem do wszystkich, którzy to czytają – kultywujmy pamięć o naszych przodkach. Druh Alojzy zmarł śmiercią tragiczną, w obcym mundurze, daleko od domu. To, co zostało z niego tutaj już na zawsze przykrywać będzie norweska ziemia. Co więc pozostało nam, jako jego potomnym? Pamięć o nim. Będzie on żył tak długo, jak długo choć jedna osoba będzie pamiętać kim był za życia i czego dokonał.

Czuwaj!

ŚPIJ ŻOŁNIERZU W CIEMNYM GROBIE, NIECH SIĘ POLSKA PRZYŚNI TOBIE